Tylko z pozoru wydajemy się być podobni.
Ale gdyby się tak głębiej zastanowić,znajdzie się coś co nas dzieli.Ludzie mają niesamowitą zdolność maskowania swoich uczuć,udawania że wszystko jest w porządku,kiedy w rzeczywistości prawda jest całkowicie inna.Mimo tego,zdarzają się chwilę w których możemy zdjąć maski,ukazać naszą prawdziwą twarz.Wypłakać się w poduszkę,przemyśleć pewne sprawy i ruszyć dalej.Wtedy,gdy już wszystko zacznie się układać,na naszych twarzach rodzi się uśmiech,tak od dawna wyczekiwany.
Sprzedawanie kwiatów u samych stóp wieży Eiffla wydawało się być przyjemną pracą.Paryż dla wielu jest jedynie dalekim marzeniem,a możliwość mieszkania w nim,przechadzania się codziennie tymi magicznymi uliczkami,spacerowania po polach elizejskich i kosztowaniu francuskich pyszności,wydaje się być prawie niemożliwe.
Sophie Alcott miała to szczęście.Przeprowadziła się tu ze swoim ojcem,zaraz po śmierci matki.Długo nie mogli pogodzić się z jej odejściem i ucieczka na drugi koniec świata wydawała im się najlepszym wyjściem.
Tak też zrobili,żyli skromnie,ale nie ubogo.Mieli wszystko czego im było trzeba: wyżywienie,dwa koty i niewielki domek na obrzeżach miasta.Pan Alcott był architektem,a Sophie,dzięki sprzedaży kwiatów mogła pozwolić sobie na własne,drobne wydatki.Miała już 20 lat i nie chciała obarczać wszystkim ojca,pragnęła choć trochę się usamodzielnić.Co dzień wokół niej przewijały się setki,tysiące,miliony ludzi i zapamiętywanie ich wszystkich było nierealne.
Dlaczego więc udało jej się zapamiętać akurat tą twarz? Od tygodnia,przychodził każdego dnia,mniej więcej o tej samej porze.Za każdym razem,wskazując palcem prosił o różowe tulipany,a kiedy je dostawał,zdobywał się na krótkie 'merci' i odchodził,uśmiechnięty szeroko od ucha do ucha.
Krótkie,ale jakże melodyjne...
Do kogo tak codziennie pędził,w towarzystwie niewinnych,różowych tulipanów? Do dziewczyny,narzeczonej,czy...żony?
A może to jego mama,bądź babcia uwielbiały właśnie te kwiaty,a on jako przykładny syn lub wnuk uwielbiał je uszczęśliwiać?
Sophie szybko przestała się oszukiwać.To jasne jak słońce,że z tak szczerym,niepohamowanym uśmiechem pędził do ukochanej.Tej jedynej,wyjątkowej osoby,poza którą świata nie widział.Która rozjaśniała każdy jego dzień,dla której byłby w stanie zrobić wszystko.
Dla Sophie każdy dzień zaczynał się i kończył tak samo.Nie było w nim żadnych niespodzianek,wszystko było takie proste i poukładane.Nie było w nim szaleństwa i spontaniczności.Brakowało bezinteresownych wybuchów śmiechu,wariacji,małego chaosu...
I co jeśli właśnie tego brakowało jej najbardziej?
Bonjour,kochani ;) Startuję z nowym opowiadaniem.To będzie już moja czwarta ''twórczość'' z występem One Direction,wcześniej bawiłam się w potterowskich klimatach.Mam nadzieję,że spodoba się ono chociaż kilku osobom i będę miała dla kogo je tworzyć.Serdecznie zapraszam :>
Boski poczatek! Czuje, ze to opowiadanie bedzie magiczne...Paaaryz *_*
OdpowiedzUsuń/JustNiall
Super początek, czekam na kolejny rozdział ♥
OdpowiedzUsuńNo halo moja kochana Inflamaro. Widzę, że nowy blog zapowiada się bardzo ciekawie. Bardzo fajnie zaczęłaś. Jeju, fajnie, że akcja będzie się rozgrywać w Paryżu, bo bardzo podoba mi się to miasto i chciałabym tam kiedyś pojechać, mm :* Życzę jak największych sukcesów, a ja idę nadrobić kilka rozdziałów na innym twoim zajebistym blogu, bo troszkę się opuściłam w tym. Pozdrawiam, twoja wielka fanka Weronika :) xx
OdpowiedzUsuńCUDO!
OdpowiedzUsuńSuper początek! Naprawdę bardzo piękne wprowadzenie. Coś czuję, że ten blog odniesie sukces jak inne trzy (wszystkie przeczytałam i jedyne co powiem to WOW ;) )
Życzę weny! <3
http://1d-one-little-thing.blogspot.com/
Horanowaxxx:*
Noo zapowiada się bardzo przyjemnie! Tym razem Paryż a nie Londyn? Zadziwiłaś mnie już na samym początku ;)
OdpowiedzUsuńŚwietnie się zaczyna. ;) Napewno będę czytać. Xx
OdpowiedzUsuńwowo boskie, super szablon, i super piszesz :)
OdpowiedzUsuń