sobota, 15 lutego 2014

Rozdział III

W zakładce 'Bohaterowie' pojawiły się trzy nowe postacie!
Dusza ludzka jest nieodgadniona,ale to z twarzy można wiele wyczytać.
Właśnie dlatego Sophie umieściła tyle słów na twarzy tej postaci.

Sophie przemierzyła dziesiątki ulic,minęła liczne kawiarnie i restauracje,które wieczorem na nowo odżywiały,aby ugościć w nich tysiące spragnionych klientów.Paryż tętnił życiem niemalże 24 godziny na dobę.Ludzie nigdy się tu nie nudzili,zawsze było coś do zrobienia,mnóstwo zabytków do zwiedzenia,to też nikt nie miał powodów by się śpieszyć.Wszystko miało swoje miejsce i czas.
Sophie przystanęła przed niewielkim domkiem z uroczym ogródkiem,zsiadła z roweru i zabierając swoje rzeczy,ruszyła do drzwi.W domu było cicho,nie licząc stale włączonego radia,stojącego na stoliku,w przejściu między przedpokojem,a salonikiem.W powietrzu unosił się zapach świeżo przygotowanej soupe á l'oignon,czyli nic innego jak zupy cebulowej.Dziewczyna zajrzała do kuchni,ale widząc,że nikogo w niej nie ma,ruszyła na piętro.Podeszła do drzwi najdalej oddalonych od schodów i wychyliła za nie głowę.
-Wróciłam,żyję,jestem cała.-powiadomiła ojca,pochylonego nad stosem projektów i rozpisków.
-Dieu merci.(czyt.dzięki Bogu)-powtórzył słowa,które co dzień wypowiadał po jej powrocie.-W kuchni jest obiad,niestety mam dużo pracy i nie mogę z tobą zjeść.Élodie kazała Cię pozdrowić.
-Domyśliłam się,że to nie może być zupa twojej roboty,zbyt pięknie pachnie.-zaśmiała się i zamykając szybko drzwi,uniknęła gumki do mazania lecącej w jej kierunku.Élodie to dziewczyna Phil'a,ojca Sophie,która z zawodu jest psychologiem.Poznali się tuż po ich przyjeździe do Paryża,Phil nie mogąc pozbierać się po śmierci żony,podjął się terapii właśnie u niej,gdyż była cenioną terapeutką.Dopiero po roku udało mu się dojść do siebie,wyleczyć depresję i normalnie funkcjonować.Sophie i Phil wiele jej zawdzięczali.
-Sophie ma dopiero szesnaście lat,właśnie straciła matkę,nie pozwól na to,żeby straciła jeszcze ojca.Teraz potrzebuje Cię jak nigdy wcześniej.-uświadomiła mu i właśnie wtedy przejrzał na oczy.Wyrzucił z szafy wszystkie czarno-bure ubrania i wybrał się na zakupy.Poszedł do fryzjera,usunął z domu walące się butelki po alkoholu,jednym słowem: zaczął żyć na nowo.A wszystko to dzięki Élodie.
Sophie zawdzięczała jej nie tylko powrót ojca,ale i powrót jej samej.Dzięki niej zrozumiała jak cudowną osobą była jej matka.
-Charlotte - twoja mama,na pewno nie chciałaby abyś się teraz smuciła.-przekonała ją,patrząc na nią wzrokiem pełnym ciepła.-Jest teraz szczęśliwa i tak naprawdę nigdy nie odeszła.Wciąż jest obok was,o tutaj.-przyłożyła dłoń Sophie na jej bijące serce.-Spróbuj z nią czasem porozmawiać,to sama się przekonasz.
I tak też Sophie zrobiła.Bardzo często opowiadała matce o tym co czuje,lub o tym jak spędziła dzień.I rzeczywiście,czuła się wtedy tak,jak gdyby mama siedziała obok niej i z uwagą wszystkiego wysłuchiwała,tak jak robiła to za życia.Czasem nawet odbierała sygnały: nagły powiew wiatru,czy przelatujący przed jej twarzą motyl,które mogły być znakami od niej.Jestem przy tobie,bardzo Cię kocham,o nic się nie martw.
Sophie nie miała więc powodów aby wypominać ojcu to,że na nowo się zakochał.Élodie go uszczęśliwiała,wniosła wiele radości i ciepła w ich życie, i nawet mama nie miała nic przeciwko temu.Tak obydwoje czuli.

Élodie
Po zjedzeniu przepysznego obiadu,a właściwie kolacji,Sophie nakarmiła Coco i Chanel - swoje dwa persy i udała się do swojej sypialni.Z ulgą rzuciła się na wygodne łóżko i wpatrywała się w dziesiątki migoczących gwiazdek na jej suficie.Tata własnoręcznie zaprojektował jej pokój,i zadbał o to,aby czuła się w nim tak dobrze jak w poprzednim domu,w Ottawie.Trzeba przyznać,że wykonał kawał dobrej roboty,ale ona i tak dodała tu wiele od siebie.Przede wszystkim kupiła tzw.''futrzany'' dywan i dużo kolorowych,wzorzystych poduszek.Porozwieszała różnokolorowe lampki,a na czerwonej ścianie,tuż nad biurkiem pełnym kredek i ołówków,przykleiła zdjęcia z najlepszych wspomnień jej życia.
Kiedy tak leżała,uświadomiła sobie,że w drodze powrotnej z pracy,aż do teraz,zdarzyło się jej kilkakrotnie pomyśleć o Harrym.Było w nim coś ciekawego,coś...interesującego,a sposób w jaki się uśmiechał...
Jego dziewczyna na pewno kochała ten uśmiech.

Sophie przekręciła się na drugi bok i nawet nie zdała sobie sprawy z tego,kiedy zasnęła.Obudziła ją Chanel,wyskakując na jej łóżko już o siódmej rano,i muskając swoim ogonem jej twarz.Wstała przeciągle,zabrała czyste ubrania i udała się pod prysznic.Po piętnastu minutach,wychodząc z łazienki,uświadomiła sobie,że dzisiaj ma wolne,jej grafik był zależny tylko od niej,bo to ona sama sobie była szefem.I uznała,że w czwartki ludzie będą musieli wybrać się po kwiaty gdzieś indziej.Zeszła na dół po schodach i przy drzwiach zastała Élodie,które używając swojego dorobionego klucza,właśnie wchodziła do domu.
-Bonjour.-przywitała ją z uśmiechem.-Dlaczego wstałaś tak wcześnie? Mogłaś sobie dziś spokojnie pospać,masz przecież wolne.
Élodie była niesamowita.Mimo swoich własnych spraw,wielu klientów,którzy zaprzątali jej głowę swoimi sprawami,ona była w stanie zapamiętać kiedy Sophie pracowała,a kiedy odpoczywała.Nawet tata nigdy tego nie wiedział.I właśnie w tym Élodie przypominała Charlotte.
-Wcześnie wczoraj zasnęłam.-podeszła do wysokiej,szczupłej,ciemnowłosej kobiety i ucałowała ją w policzek,co było francuskim zwyczajem.
-W takim razie chodź,zrobię Ci śniadanie.-uniosła torbę ze świeżym pieczywem i ruszyła do kuchni,a Sophie za nią.
-Za bardzo nas rozpieszczasz,wiesz?

taras restauracji Chez Jenny,Paryż
Po wspólnie zjedzonym śniadaniu,Élodie zabrała się za pracę w ogrodzie,a Sophie wsiadła na rower i pojechała do miasta.Pogoda była dziś wręcz bajeczna: słońce od rana przyjemnie grzało,ptaki przepięknie śpiewały,wiał delikatny wietrzyk,jednym słowem cudowna okazja do sadzenia kwiatów,o co u nich w domu dbała Élodie.Uwielbiała to robić,chociaż bywała u nich tylko kilka dni w tygodniu - pracowała i mieszkała niemalże na drugim końcu Paryża.
Gdy Sophie dojechała do miasta,skierowała się na Boulevard du Temple,a dokładniej do Chez Jenny - jednej z kilku restauracji,które naprawdę lubiła.Odstawiła rower na bok i podeszła do stolika usytuowanego na tarasie,przy którym samotnie siedział wysoki,dobrze zbudowany blondyn,pochylający się nad świeżą prasą.Cmoknęła go niespodziewanie w policzek i usiadła na przeciwko niego,nie zdając sobie sprawy z tego,że ktoś uważnie ją obserwuje.
-Proszę proszę,któż się dziś zjawił.-chłopak podniósł wzrok znad gazety,a jego twarz rozjaśniała na widok Sophie.Nie umawiali się na to spotkanie,ale blondynka po prostu wiedziała,że właśnie tak Lucas Lemaire rozpoczyna każdy swój dzień: pijąc podwójne espresso i czytając świeże nowinki na tarasie Chez Jenny.
-Masz coś nowego?-spytała,błagając w duchu aby zaprzeczył.Zadawała mu to pytanie za każdym razem kiedy się spotykali i za każdym razem obawiała się jego odpowiedzi coraz bardziej.W końcu minęły już cztery lata.
-Nie.-odpowiedział szybko,nie pozwalając jej na zbyt długie zamartwianie się-Możesz być spokojna,zarejestrowałem,że nadal zajmują się czymś innym.
W odpowiedzi,Sophie złapała go za dłoń i mocno ją ścisnęła.Na prawdę nie wiedziała co by bez niego zrobiła.
-Może zapomnieli.-podsunął,starając się ją podnieść na duchu,ale obydwoje wiedzieli,że to nie prawda.
-Oni nigdy nie zapominają.-westchnęła,przekładając nogę na nogę i zmieniła temat.Dzień rozpoczął się zbyt pięknie,aby miała go już psuć.Luke zapewnił ją,że na daną chwilę wszystko jest w porządku,więc może żyć spokojnie.Aż do następnego raportu Lucasa.

Sophie w restauracji Chez Jenny
Rozdział raczej spokojny,nic się w nim nie dzieje,jednakże to dopiero początki.Nie mogę od razu wskoczyć na głęboką wodę.Jak myślicie,kim jest Lucas? O czym Sophie z nim rozmawiała? Kto przyglądał się Sophie?

5 komentarzy:

  1. Tak, spokojny, niemal idylliczny. Ale cicha woda brzegi rwie, a więc ...aye przygodo! Bo na pewno kiedyś to nastąpi, a teraz cieszę się tym pięknym obrazem rzeczywistości. M.

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękny ten nowy szablon *.* Jeju, teraz się będę zastanawiać: O czym Sophie rozmawiała z tym Lucasem? Naprawdę mnie tym zaintrygowałaś. Sądzę, że to Harry się jej przyglądał i widząc jak ona całuje w policzek tego chłopaka, stwierdził, że to jej chłopak :D Ale w sumie może mnie zaskoczysz i nie będzie tak jak mówiłam. Fajny rozdział, taki spokojny :) Pozdrawiam i ściskam, Weronika :) xx

    OdpowiedzUsuń
  3. CUDO O.o
    Boże, ja zaraz nie wytrzymam!
    Dlaczego w takim momencie przerwałaś?! Dlaczego?! Za jakie grzechy?!
    Ten Lukas to jakiś jej przyjaciel stary, czy coś. Ja to wiem ;)
    Boje się o czym z nim gadała. Pewnie Sophie ma jakąś mroczną przeszłość....
    To Harry! Na 100%!!! Podglądacz jeden!
    Życzą weny i apeluję o nowy rozdział na "always gleam of hope".
    Buźka ;**********
    http://1d-one-little-thing.blogspot.com/

    Horanowaxxx:*

    OdpowiedzUsuń
  4. Też myślę że to Hazz!! A co do Sophii i Lucasa to nie mam bladego pojęcia, jesteś tajemnicza xD
    /JustNiall

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam na kolejny rozdział ;**
    http://girl-of-my-dream-onedirection.blogspot.com
    Ściskam i życzę weny
    You Belong With Me

    OdpowiedzUsuń

Wyrażając swoją opinię dajesz mi ogromną motywację do dalszego tworzenia.Merci! :3