Sowy to niesamowicie mądre,inteligentne ptaki.Poszukują nowego partnera wyłącznie w wypadku śmierci obecnego wybranka,czyż nie wspaniale byłoby gdyby ludzie brali z nich przykład? |
-Wystukasz mi swój adres?-Harry podał jej GPS'a,kiedy skręcili w ulicę na której mieszkała Sophie.Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona.-Żebym mógł Cię jutro odebrać.Drugi raz sam tutaj nie trafię.-wyjaśnił widząc jej ciekawskie spojrzenie.
-Ach tak.-zgodziła się i przechwyciła urządzenie.Po pięciu minutach wjechali na kamienisty podjazd.Serce Sophie zamarło,kiedy światła samochodu oświetliły samotnie stojąca sylwetkę na ganku.Uspokoiła się widząc,że to tylko Lucas.
-Dziękuję za podwiezienie i dzisiejszy wieczór.Było bardzo miło.-uśmiechnęła się,ale zauważyła,że Harry zamiast patrzeć na nią,spogląda na Luke'a.
-Nie ma sprawy.-powiedział,nie spuszczając z niego wzroku.Sophie prędko otworzyła drzwi i wygramoliła się z auta.Niepewnym krokiem podeszła do chłopaka,opierającego się o framugę.Wyciągnęła z jego ust papierosa i rozdeptała go.Tyle razy prosiła go,aby nie palił,bo to jest jak tykająca bomba,ale on i tak jej nie słuchał.Spojrzała na niego z zawodem.
-Ty mnie do tego zmusiłaś.-oznajmił chłodnym tonem.Samochód Harry'ego odjechał i nastała całkowita ciemność.Księżyc nie miał szans przebić się przez grubą powłokę mgły.-Masz pojęcie jak cholernie się o Ciebie martwiliśmy?-jego głos był srogi,aczkolwiek opanowany.Sophie nie lubiła kiedy Luke się denerwował,a na szczęście robił to bardzo rzadko.Sytuacja była naprawdę poważna,skoro reagował w taki sposób.Blondynka objęła go rękami i wtuliła się w jego tors,gdzie wyraźnie słyszała jego szybko bijące serce.-Nie rób nam tego nigdy więcej.-rozkazał,ale ton jego głosu nieco złagodniał.Jej obecność działała na niego kojąco,a jej zapach był jak lekarstwo na każdego rodzaju chorobę.
-Przepraszam.-odpowiedziała szczerze.
-Kto to był?-wskazał na miejsce,gdzie przed chwilą jeszcze stał czarny pojazd.
-Znajomy.Stały klient kwiaciarni.-powiedziała zgodnie z prawdą.Nie chciała wspominać,że jego twarz zna połowa społeczeństwa na świecie,bo wiedziała,że ani jemu,ani tacie,nie spodobałaby się ta wiadomość.-Zabrał mnie na czekoladę,nic więcej.A teraz chodźmy,jestem padnięta.-chwyciła jego dłoń i wciągnęła go do środka.Tata trochę na nią nawrzeszczał,a ona wiedziała,że robi to słusznie.Była nieodpowiedzialna nie dając żadnego znaku życia i dobrze o tym wiedziała.Luke złagodził sytuację,tylko on jeden potrafił w pełni uspokoić Phila.Oprócz niego,tą umiejętność posiadała tylko Charlotte,ale ona już nie żyła.Lucas zaczekał aż Sophie zaśnie,a wtedy przykrył ją kołdrą i uśmiechnął się na widok jej zmęczonej,aczkolwiek pięknej twarzy.
-TEMU Harry'emu?-spytała zaskoczona,zaglądając do salonu,aby sprawdzić czy nie ma w nim Phila.-Znowu się z nim spotkałaś? Sophie,wiesz,że musisz uważać! To niebezpieczne!
-Mniejsza z tym.Strzeliłam coś głupiego.A mianowicie że mój partner do tańca złamał nogę i nie mam z kim ćwiczyć do konkursu.On się zaoferował,czego kompletnie się nie spodziewałam,i będzie tu o piątej żeby zabrać mnie na zajęcia! Pytał czemu jestem taka zmartwiona,nie wiedziałam co powiedzieć...-westchnęła zmęczona opowiadaniem i opadła na barowe krzesełko.
-Spośród tylu kłamstw na świecie,ty musiałaś wybrać najbardziej absurdalne ze wszystkich?-wywróciła oczami i przewróciła naleśnika na drugą stronę.-Nie mogłaś powiedzieć,że kot Ci..jak to się mówi po angielsku? Ton chat est mort.-wzruszyła ramionami.
-Jakżebym mogła powiedzieć coś równie strasznego?-spytała,biorąc Coco na ręce i głaszcząc go za uchem.Pers obrzucił Élodie pogardliwym spojrzeniem,jak gdyby rozumiał wszystko o czym mówią.
-Przyprowadź go dzisiaj do nas,uprzedzę wszystkich kim jesteście i jak mają się zachowywać.-westchnęła,ale uśmiechała się delikatnie.Sophie odstawiła kota i wtuliła się od tyłu w kobietę,całując ją przy tym w policzek.Dzięki Élodie czuła,że ich rodzina jest pełna i wszystko jest na swoim miejscu.Nie mogła pozwolić żeby się to zepsuło,i od tej pory musiała uważać na Harry'ego.Miała cichą nadzieję,że chłopak niedługo wyjedzie i nigdy nie narazi ich na niebezpieczeństwo.
Zanim jednak do tego dojdzie,wcześniej musi się z nim zmierzyć na parkiecie.Jako,że miały to być zajęcia tańca towarzyskiego,Sophie wygrzebała z szafy jedną z licznych sukienek,która była zwiewna,wygodna i niezbyt krótka.Oprócz tego założyła buty na średnim obcasie w których czuła się komfortowo,a do torebki wrzuciła balerinki.Popsikała się jeszcze fiołkową mgiełką i będąc gotową,zeszła na dół.Kiedy usłyszała jakieś głosy dobiegające z salonu,zaglądnęła tam,mijając przedpokój i zdziwiła się kiedy zobaczyła Élodie dyskutującą z Harrym Stylesem.Myślała,że kobieta już dawno pojechała,w końcu do miasta stąd jest kawałek drogi.
-Nie wiedziałam,że już jesteś.-przywitała się z Harrym,stając obok niego.Chłopak wstał,słysząc jej głos i zmierzył ją wzrokiem od stóp do głów.
-Ładnie wyglądasz.-odpowiedział,a Sophie poczuła,że zalewa się rumieńcem.Nienawidziła takich sytuacji,nic nie mogła poradzić na to,że z tak wielką łatwością się czerwieni.Brunet miał na sobie błękitną koszulę,rozpiętą pod szyją i spodnie od garnituru.Wyglądał naprawdę przyzwoicie.
-Merci.Idziemy?
-Christelle,pouvons-nous parler,s'il vous plait?-Élodie wstała i ruszyła do kuchni.Blondynka przepraszając Harry'ego,podążyła za nią.-Udawałam przed nim że kiepsko znam angielski.-szepnęła cicho.-Pamiętasz,że zajęcia zaczynają się dopiero o siódmej?
-Nic mi nie mówiłaś!-zawołałam półgłosem i poczuła lekką panikę.-Co mamy robić przez dwie godziny?
-Może mu powiedz,że zapomniałaś o zmianie godziny zajęć? Wybierzcie się do parku,albo do restauracji.Możecie zostać tutaj,ale obawiam się,że Phil wróci lada chwila.
-Dzięki,coś wymyślę.-westchnęła i wróciła do salonu w którym Harry oglądał stosik zdjęć stojących na półce.-Jest mały problem,nie miałam pojęcia że przesunięto godzinę zajęć,zaczynają się o siódmej.
-Nic nie szkodzi.-powiedział,wciąż przyglądając się fotografiom.Chwycił jedną ramkę w dłonie.-Kto to jest?
Sophie podeszła bliżej i w ostatnim momencie powstrzymała się,aby nie powiedzieć ''moja mama''.Zamiast tego zrobiła skrzywioną minę i oznajmiła:
-Moja ciocia.Byłam do niej bardzo przywiązana,zginęła w bardzo...drastyczny sposób.-wzdrygnęła się.Harry spojrzał na nią ze współczuciem,jednak nic nie powiedział.Nie miał zamiaru pytać w jaki dokładnie,dobrze wiedział,że jest to dla niej trudny temat.Odłożył zdjęcie z powrotem na szafkę i wsunął ręce do kieszeni.
-No to co,może wybierzemy się na spacer? Pokażesz mi okolicę,nigdy nie miałem okazji zwiedzać Paryskich obrzeży.
Sophie chętnie przystała na tą propozycję i już po pół godzinie,znacznie oddalili się od domu,niemalże mijając się z Philem.Élodie miała zadbać o to,aby kiedy wrócą ze spaceru,jego nie było w pobliżu.
Rozmowa dosłownie ich porwała i ledwo przypomnieli sobie o tym,że czas wracać.Beż żadnych problemów (w postaci Phila) wyjechali spod domu i udali się na zajęcia.Po pół godzinie znaleźli się na przestronnej sali gimnastycznej,gdzie grupka ludzi najwyraźniej już na nich czekała.
-Zaraz...czy to nie twoja mama?-zdziwił się Harry.Sophie na początku poczuła jak serce jej przyśpiesza i rozglądnęła się dookoła.Oczywiście wiedziała,że to niemożliwe,ale tak już miała,kiedy ktoś wypowiadał słowa ''mama''.Po chwili doszło niej,że Harry zobaczył Élodie,zmierzającą w ich kierunku.Zaczęła mówić do Sophie po francusku,tak szybko,że Harry nie wyłapał nawet jednego słowa.Zaraz po tym najwyraźniej przedstawiła Harry'ego reszcie grupy i znowu zaczęła nawijać.
-Nic z tego nie rozumiem.-przyznał,wzdychając,a Sophie zachichotała.
-Élodie powiedziała,żebyś jej wybaczył,ale będzie mówiła po francusku...
-Mówisz do swojej mamy po imieniu?-zdziwił się,przyłapując ją na takiej gafie.Sophie zaczęła gorączkowo rozmyślać jak z tego wybrnąć.
-Prosiła żebym zwracała się tak do niej na zajęciach,żeby nikt inny nie czuł skrępowania.-wzruszyła ramionami,mając nadzieję,że to go przekona.-Powiedziała też,że z racji iż mój partner złamał nogę,zmieniła nasz układ na trochę prostszy,ale równie fajny.Dzięki temu,będę się mogła uczyć razem z tobą.-uśmiechnęła się,uradowana tym pomysłem,bo oczywiste było,że żaden wcześniejszy układ nie istniał.
Sophie zsiadła ze swojego roweru i oparła go o ścianę sklepu.Samochód dostawczy już na nią czekał,co bardzo ją zdziwiło.Była dopiero ósma rano,a zwykle spodziewała się dostaw po dziewiątej.Zaglądnęła do samochodu ze strony kierowcy,ale nikogo tam nie zobaczyła,więc wróciła na tyły i otworzyła drzwiczki.Zaraz potem usłyszała krzyk,głośny,bezlitosny krzyk,który jak się po chwili okazało,dochodził z jej gardła.Na podłodze przyczepy,wśród setek różnokolorowych kwiatów,leżał Victor Renoir,jej dostawca,cały we krwi.Nie wiedziała co robić,czuła jak zaczyna słabnąć,brakowało jej powietrza,ale mimo to drżącymi rękami chwyciła za telefon i zadzwoniła na policję.Nie mogła na to patrzyć,chciała stąd uciec jak najdalej,ale wiedziała,że nie może,bo była jedynym świadkiem.Ludzie,którzy usłyszeli jej krzyk zaczęli zbiegać się wokół niej i kiedy dowiedzieli się co się stało,reagowali tak samo lub podobnie.Sophie dostrzegła białą kopertę leżącą z dala od krwi i chwyciła ją w momencie,kiedy policja zaczęła przeciskać się przez coraz to większy tłum.Zajrzała do środka i wyjęła z niej małą karteczkę na której skośnym pismem zapisano:
Gra się dopiero zaczyna.Twój ruch.
Zapraszam na drugą część Always:
http://alwaysgleamofhope.blogspot.com/ :)
O matuniu! ;o Końcówka mnie kompletnie powaliła. Nie spodziewałam się tego. Nie wiem dlaczego, ale ten rozdział był dla mnie trochę śmieszny (tylko ta końcówka nie). W sensie, że mnie rozbawiał. Napisałaś go z dużym poczuciem humoru i za to cię właśnie kocham! Świetny rozdział! Pozdrawiam serdecznie, Weronika :) x
OdpowiedzUsuńJejku, masakra, ciekawe co się teraz stanie, pewnie jej tata nie pozwoli jej juz wgl wychodzić z domu, albo Luke. :)
OdpowiedzUsuń/JustNiall
Trochę się zagubiłam...Raz dobrze, za chwilę ta makabryczna scena.. brrr. Co nie zmienia faktu, że bardzo się chcę dowiedzieć co potem :) M.
OdpowiedzUsuńOMG!
OdpowiedzUsuńJesteś mistrzynią zwrotu akcji! Tutaj wszystko super, pięknie, kolorowa a później BUM i krew, kryminał.
Cudowny rozdział a przez ten kawałek na końcu chcę cię udusić! W takim momencie! W takim!
Ale i tak Cię kocham ;***
http://1d-one-little-thing.blogspot.com/
Horanowaxxx:*
Nie wiem jak to robisz, ale z rozdziału na rozdział coraz bardziej zakochuję się w Twoim opowiadaniu *.*
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego, ale nie lubię Lucasa. Jest trochę nadęty i wydaje się być nieprzyjemny chociaż jest naprawdę opiekuńczy w stosunku do Sophie.
Bardzo chciałabym, aby Harry i Sophie poszli na randkę i było naprawdę romantycznie.
Nie mogę uwierzyć, że znaleźli Sophie. Zabili dostawcę kwiatów, kto będzie następny?
Pozdrawiam i życzę weny xx
PS Zapraszam do siebie :))
http://killer-ff.blogspot.com/
http://bosses-ff.blogspot.com/
Hello!
OdpowiedzUsuńMówiłam, że tu też pomęczę xD ^^ Okey, to opowiadanie też jest świetne... Powiesz ty mi kobieto skąd bierzesz te pomysły? Ah...
Pjona Haroldzie! Ja też nic z francuskiego nie rozumiem! :D
Ta historia jest taka tajemnicza... Zadziwiająca... Straszna...
W sensie, że te całe sprawy ze śmiercią, krwią, karteczkami :D
Boję się ;-; c:
Ah... I teraz trzeba czekać na kolejny xD Nie mogę się doczekać, na serio! ^^
To takie świetne ^^
To ja czekając na nowy, idę czytać to opowiadanie , które masz zakończone :D
Jest co czytać ^^
Bonjour! .<.3333.