środa, 5 marca 2014

Rozdział V

kolorowe trampki.niby zwykłe buty,nic takiego,ale dla Sophie miały
pewne znaczenie.były symbolem ucieczki,koczowniczego trybu życia,
przenosiła się z miejsca na miejsce,chociaż tego nie chciała.
i właśnie trampki były wtedy jej najlepszymi przyjaciółmi.

-Jestem w pobliżu,zaraz tam będę.-obiecał Lucas i momentalnie się rozłączył.Sophie drżącymi dłońmi wyjęła pieniądze,położyła je na stoliku i zaczęła wstawać.
-Przepraszam,muszę iść.-powiedziała i w zasadzie już jej nie było.
-Zaczekaj!-Harry odsunął krzesło i zaczął się przepychać między rzędami stolików.Nie miał pojęcia co się stało,co tak nagle zmusiło ją do wyjścia? Gdy wreszcie udało mu się wydostać z zatłoczonego lokalu,ujrzał jak Sophie podbiega do sportowego samochodu stojącego po drugiej stronie ulicy,a tam rzuca się na szyi jakiemuś wysokiemu blondynowi.Harry patrzył jak chłopak mocno przyciska ją do swojego ciała,głaszcze po złocistych,długich włosach,a kiedy w końcu się od siebie odrywają,otwiera jej drzwi do samochodu i po chwili odjeżdżają.

Strach,który z minuty na minutę narasta w oczach i sercu Sophie,w końcu staje się nie do zniesienia.Nic z tego nie rozumie,czego oni szukają w Brukseli? Dlaczego nie mogli pojawić się na w Nowym Jorku,Tokio,Sydney,czy innym miejscu na tej zasranej Ziemi,tylko zjawiają się tak stosunkowo blisko niej? Odpowiedź sama nasuwa jej się na usta.
-Szukają mnie.-szepcze,a trzy pary oczu bacznie ją obserwują.
-Tego nie wiemy na pewno.-pociesza ją Élodie,starając się mówić z przekonaniem w głosie.
-W zeszłym tygodniu byliśmy w Brukseli,w tym samym hotelu.-mówi Lucas.On nigdy nie zamydlał oczu,stawiał sprawę w jasnym świetle,przez co Sophie ufała mu bezgranicznie.Wiedziała,że nigdy by jej nie okłamał.-To nie wygląda mi na przypadek.
-W takim razie musimy się jakoś zabezpieczyć.Nie możemy znowu uciekać.-Phil zwrócił się do córki,która wciąż przerażona siedziała skulona na kanapie.Wspomnienia same wyświetlały się jej przed oczami.Ogromna ciemność,smród piwnicy,brzdęk kluczy i ten przeraźliwy ból...-Nie kiedy w końcu nam się udało.
Miał na myśli normalne życie,do którego udało im się powrócić po wielu męczących przeprowadzkach i stracie najbliższej osoby.
-Poczekajmy do rana.-zaproponował Luke,zerkając na zegar,który wskazywał siódmą wieczorem.-Będę obserwował ich całą noc,ale skoro dopiero co znaleźli się w Brukseli,nie powinni nagle przybyć do Paryża.
-Lucas ma racje.-Élodie usiadła obok Sophie i objęła ją,starając się jakoś ją uspokoić.-Możecie pojechać do mnie,co wy na to?
-Nie,tutaj na obrzeżach jesteśmy bezpieczniejsi.-westchnął Phil.Lucas skierował się do wyjścia,a Sophie ocknęła się z transu i ruszyła za nim.Przystanęli przy jego samochodzie i wpatrywali się w siebie bez słowa.
-Wszystko będzie dobrze.-szepnął,po czym przytulił ją do siebie.-Już nikt nigdy Cię nie skrzywdzi,słyszysz? Nie pozwolę na to.-pocałował ją w czoło.-Słyszysz?-dopytywał się,a Sophie uśmiechnęła się do niego blado.

A tak wygląda Lucas :D

Uspokojenia Lucasa,taty i Élodie wcale nie pomogły Sophie.Miały wręcz odwrotny skutek.Wiedziała,że sami nie mają pewności co do wypowiadanych słów,w tej sytuacji nie można było być niczego pewnym.Nikt nie wiedział co się stanie,przyszłość była nieodgadniona.
Sophie sama nie wiedziała kiedy udało jej się zmrużyć powieki,ale gdy się obudziła,dopiero świtało.Zeszła na dół,do kuchni,gdzie zastała tatę i Élodie,cicho rozmawiających nad filiżanką kawy.Gdy pojawiła się w drzwiach,skierowali ku niej wzrok.
-Wrócili do Ameryki.-powiedział tata na dzień dobry,a Sophie czuła jak ciężar spada z jej serca.-Widocznie to nie miało związku z...-zawahał się chwilę.-no wiesz,z nami.Pewnie jesteśmy trochę przewrażliwieni...-przetarł oczy ze zmęczenia.Nie spał całą noc,musiał mieć pewność,że on i jego rodzina będą bezpieczni.
-Po tym wszystkim co was spotkało,macie do tego prawo.-westchnęła Élodie,głaszcząc go opuszkiem palca po wierzchu dłoni.
-Chciałabym aby to był jedynie przypadek.-odezwała się Sophie,przysiadając się do nich.Co mogli teraz o tym myśleć? Faktycznie powinni zbagatelizować tą sprawę i wrócić do normalnego życia bez trosk i zmartwień,którym dysponowali przez ostatnie cztery lata? A może jest coś co mogą zrobić,coś co pozwoli im już na zawsze wyzbyć się wszystkich utrapień.Musi być jakiś sposób,być może nawet całkiem prosty,tylko najtrudniej będzie na niego wpaść.


Dla poczucia własnego bezpieczeństwa,Sophie i Phil wzięli sobie tygodniowy urlop.Ten czas spędzili tylko we dwójkę,czasem dołączała do nich Élodie,a czasem wpadał Lucas,aby zapewnić ich,że zagrożenie minęło i nie muszą się martwić.Taka przerwa była im potrzebna,mogli na spokojnie wszystko sobie przemyśleć.Doszli do wniosku,że to rzeczywiście musiał być przypadek.Byli przewrażliwieni.Świat przecież z pozoru jest taki mały...
Sophie musiała przyznać,że nie stęskniła się za swoją pracą.Uwielbiała kwiaty,ale ich sprzedaż dzień w dzień,od rana do wieczora,w tym samym miejscu zaczynała ją już nużyć.Chciała budzić się rano z myślą,że idzie do wymarzonej pracy.Chciała śmiało powiedzieć: ''kocham to,co robię''.Ale nie mogła...
Jej prawdziwą pasją była sztuka.Uwielbiała rysować,szkicować,malować,tworzyć.Oglądanie swoich dzieł,tego czego dokonała własną ręką,dawało jej ogromną satysfakcję.Nie tylko osobistą,ale też taką do dalszego tworzenia.Jedyne czego było potrzeba to papier,ołówek lub pędzel i inspiracja...Później było tylko z górki.Ale niestety z tej pasji nie da się wyżyć.Nie ma z niej stałego dochodu,nigdy nie ma gwarancji.
Zdawało się,że faktycznie wszystko wróciło do normy,więc po tygodniu Sophie wróciła do pracy.Pogoda była deszczowa więc nie było sensu wystawiać wszystkich kwiatów na dwór,wyłożyła jedynie szyld ogłaszający,że jest już otwarte i zabrała się do pracy.
Mimo okropnych warunków pogodowych,klientów nie brakowało.Kilka minut przed zamknięciem,kiedy mgła spowiła całe miasto,a Sophie gasiła światła,do sklepu wszedł Harry.
-Wszystko w porządku?-powitał ją tymi słowami i podszedł bliżej.Na dworze musiała być lekka mżawka,bo jego kurtka i włosy były wilgotne.-Zniknęłaś tak szybko,martwiłem się.
-Niepotrzebnie,wszystko gra.-odpowiedziała lekko zdziwiona jego zainteresowaniem.-Przyszedłeś po kwiaty?-spytała głupio,zanim zdążyła ugryźć się w język.To jasne,że nie chciał nic kupować.
-Nie.
Sophie ubrała płaszcz,przewiesiła sobie torbę przez ramię,a potem ruszyła do drzwi,gdzie Harry je przed nią otworzył.Zaczekał aż zamknie zamki i wtedy zmusił ją aby na niego spojrzała.
-Co powiesz na jakiś gorący napój?-spytał,zerkając na nią wzrokiem nie przyjmującym sprzeciwu,więc po krótkim zawahaniu,Sophie pokiwała głową i po kilkunastu minutach siedzieli już w cieplutkiej kawiarence na szczycie Wieży Eiffla.
Dziwnie się czuła siedząc na przeciwko niego.Prawie w ogóle się nie znali,a zważając na jej przyszłość,to było lekkomyślne z jej strony.Mimo to jakaś część w głębi jej serca podpowiadała: chrzań to,nie bój się,żyj dalej,nie wiadomo czy jutro nadejdzie.
-Wyglądasz na zmartwioną.-przerwał krępującą ciszę,wyrywając ją z zamyśleń.Dopiero teraz uświadomiła sobie,że jej gorąca czekolada z bitą śmietaną stała nietknięta od pięciu minut.
-Bo trochę się martwię...-przetarła oczy ze zmęczenia i zasłaniała je dłonią,błagając aby nie spytał o co.Jej obawy oczywiście się sprawdziły,więc szybko musiała wymyślić jakiś idiotyczny powód.Spoglądnęła na ulotkę leżącą obok karty menu.-Mój...mój partner do tańca złamał sobie nogę,a zamierzałam wystartować w konkursie w przyszłym roku,co daje mi jakieś kilka miesięcy w plecy...Nic takiego.-machnęła ręką,wciąż gapiąc się w karteczkę na której para w pięknych strojach,robiła jakieś wygibasy.Ta nazwa klubu tanecznego...skądś ją znała.
-Och,to przykre.-zauważył smętnie,ale po chwili się uśmiechnął.-Może ja mógłbym Ci się jakoś przydać? Nie jestem zawodowym tancerzem,ale coś tam chyba umiem.
Sophie spojrzała na niego przerażona.Wymyślając to najgorsze na świecie łgarstwo,nie miała pojęcia,że tak wymsknie się z pod jej kontroli.Jak ma teraz z tego wybrnąć?
-Nie chcę Ci sprawiać kłopotu,jakoś sobie poradzę.Będę tańczyła sama,alb..albo...-zaczęła się jąkać,szukając kolejnego wytłumaczenia,ale Harry wiercił się już na krześle.
-To żaden kłopot,a raczej fajna przygoda!-zawołał wesoło,upijając przy tym swojego cappuccino.
-A co z Gemmą? Nie wolałbyś zabrać jej i stworzyć z nią nową parę?-zaproponowała wielką nadzieją.
-No cóż...Może i ja nie mam szczególnej smykałki do tańca,ale moja siostra to już zdecydowanie w ogóle.I lepiej uwierz mi na słowo,nie chciałabyś tego widzieć.
Sophie gapiła się w niego przez chwilę bez mrugnięcia okiem,wertując wypowiedziane przez niego słowa.Moja siostra.Smukła twarz,wyraźnie zielone tęczówki,długie rzęsy,te charakterystyczne dołeczki...to przecież takie oczywiste.Gemma to jego siostra!


-Kiedy są te zajęcia?-zapytał po wyjściu z kawiarni,kiedy zmierzali ku parkingowi,gdzie Harry zostawił swój samochód.Zaproponował jej,że odwiezie ją do domu,a Sophie zgodziła się,bo myśl wracania rowerem samemu o tak późnej porze i przy tak kiepskiej widoczności spowodowanej tą paskudną mgłą,przyprawiła ją o dreszcze.
-Pojutrze.
-W niedzielę?-zdziwił się trochę i otworzył przed nią drzwi wozu.Sophie wpełzła szybko na siedzenie i przygryzła dolną wargę,czekając aż Harry obejdzie samochód i usiądzie obok.
-To znaczy jutro...straciłam rachubę.-westchnęła bardziej z bezsilności i oparła się głową o siedzenie.Jej niewielkie autko było całkiem wygodne,ale w porównaniu z tego typu wozem...Na miejscu Harry'ego,Sophie nigdy nie chciałaby z niego wychodzić.W środku było schludnie i czysto,a w powietrzu unosił się zapach jaśminu.
-Świetnie.-ucieszył się i odpalił silnik.Korzystając z okazji iż w aucie jest ciemno,Sophie wzniosła oczy ku niebu i przysięgła sobie,że już nigdy więcej nie skłamie.Przynajmniej nie w najbliższej przyszłości.

Mam małe,istotne pytanie.Chcecie rozdziały takiej długości,czy dłuższe? Osobiście nie przepadam za opowiadaniami z długimi rozdziałami,więc trudno mi stwierdzić.Dlatego pytam was x

8 komentarzy:

  1. Strasznie tajemnicze te rozdziały piszesz xD Ciekawa jestem co wykombinujesz w następnym z tym tańcem :)
    /JustNiall

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahahah, rozwaliło mnie to z tym tańcem. Też nie miała czego wymyślić XD Nie wierzę, że on się na to nabrał, haha. To było świetne! Nasza kochana Sophie w końcu zorientowała się, że Gemma jest tylko jego siostrą. I dobrze! Co do rozdziałów, to pisz takie. Są akurat. Pozdrawiam, Weronika z http://you-and-me-equals-we.blogspot.com/ :) xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak dla mnie taka dlugość jest idealna, poza tym bardzo intrygujące opowiadanie, podoba mi się. Czekam na NN ♥
    Zapraszam do mnie http://love-stories-sucks.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Super! ♥
    Jak dla mnie rozdział wcale nie jest za długi :)
    Ciekawa teraz jestem co ona zrobi xD

    Jeśli masz chwilkę, to zapraszam: www.fallen-zayn-fanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham to! Rozdziały mogą być takie jak ten lub krótsze, ale za to częściej dodawane :) Naprawdę uwielbiam Twojego bloga. Czekam cierpliwie, aż się trochę rozkręci. ^^ Czekam na następny :* <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Hahahah, kłamstwo z tańcem było niezwykle śmieszne, hahaha :D Jak widać kłamstwo nie jest dobre ;)
    W końcu Sophie dowiedziała się, że Gemma to siostra Harry'ego więc teraz może do niego startować ;) Boże, jak ja bym chciała żeby w końcu się pocałowali, albo żeby coś między nimi zaiskrzyło. To znaczy widać, że Styles jest zauroczony w Sophie, ale kiedy ona to dostrzeże i także się w nim zakocha? Oby szybko, bo normalnie nie wytrzymam :c
    Rozdział jest cudowny ;*
    Pozdrawiam i życzę weny xx
    PS Zapraszam do siebie :))

    OdpowiedzUsuń
  7. No to Sophie coraz bardziej wchodzi do labiryntu..jestem ciekawa jak by miały wyglądać próby tańca :3 Piosenka świetna! Słuchałam ją wiele razy :) Ahh..a ten Lucas..powiało tajemnicą. M.

    OdpowiedzUsuń
  8. Osobiście wole takiej długości, a dodawane często ;D
    Rozdział ciekawy. Nawet bardzo :D bardzo spodobał mi się twój blog i chyba zostanę na dłużej :D @Anne_195

    OdpowiedzUsuń

Wyrażając swoją opinię dajesz mi ogromną motywację do dalszego tworzenia.Merci! :3